Zdrowie
Agnieszka Waszkiewicz
01 Mar 2022Lekarz nie przyjął dziecka z piekącymi plamami na całym ciele. "Kazał przyjechać, jak zacznie się dusić"
- Córka na całym ciele miała krosty zlewające się w plamy. Skóra byłą gorąca w dotyku, mówiła, że wszystko ją pali - opowiada Magdalena Taczyńska. Lekarz dyżurujący w weekend w szpitalu w Chełmnie nawet nie zszedł z oddziału, żeby obejrzeć Oliwię.
10-letnia córka pani Magdaleny jest alergiczką. Z powodu alergii Oliwia trafiała już do szpitala
- Jesteśmy na końcowym etapie odczulania, w marcu Oliwia otrzyma ostatnie zastrzyki - wyjaśnia Taczyńska.
Zdarzało się, że stan dziewczynki był na tyle poważny, że wymagała pobytu w szpitalu.
- Kiedyś zaczęła puchnąć od pasa w górę. Leżała w szpitalu w Grudziądzu 3 dni - wspomina jej mama.
Mówiła, że wszystko ją pali
W sobotę 19 lutego Oliwia dostała wysypki.
- Na całym ciele miała krosty zlewające się w plamy. Skóra była gorąca w dotyku, mówiła, że wszystko ją pali - relacjonuje pani Magdalena. - Podanie leku z histaminą, który córka dostaje przy reakcjach alergicznych, nic nie dało. Byłam przerażona - dodaje.
Z mężem zabrali dziecko do szpitala w Chełmnie.
Lekarz ze szpitala w Chełmnie "totalnie nas olał"
- Dotarliśmy ok. godz. 17. Zadzwoniłam na numer, który widnieje na drzwiach gabinetu lekarskiego. Opowiedziałam lekarzowi, który pełnił dyżur w ramach nocnej i świątecznej opieki, co się dzieje, i poprosiłam, żeby do nas zszedł. Totalnie nas olał, nawet nie obejrzał Oliwii.
Stwierdził, że nie ma sensu schodzić, bo i tak w niczym nie pomoże. Polecił, byśmy przyjechali do szpitala dopiero, gdy dziecko zacznie się dusić [do Chełmna rodzina ma ponad 20 km - przyp. red.] - opowiada Taczyńska.
Po pomoc rodzina musiała jechać do Świecia
Od razu udali się do szpitala w Świeciu.
- Kiedy opowiedziałam lekarce, która przyjęła nas bez żadnego problemu, że w Chełmnie nie udzielono nam pomocy, aż pokiwała głową z niedowierzaniem. Stwierdziła, że lekarz był odważny, bo u córki mogła rozwijać się sepsa - relacjonuje pani Magdalena.
Dziewczynka dostała zastrzyk domięśniowy, maści i syropy.
- Następnego dnia córka poczuła się lepiej, krosty pomału zaczęły schodzić - mówi mama.
Dyrektorka przeprasza w imieniu lekarza
O tym, jak potraktował ich lekarz, pani Magdalena napisała do dyrektorki szpitala.
- Odpowiedziała od razu, w niedzielę. We wtorek 22 lutego spotkałam się z nią osobiście - opowiada Taczyńska.
Po tygodniu usłyszała od szefowej lecznicy, że lekarz przeprasza.
Lekarz nie wiedział, że ma leczyć dzieci
- Podobno nie wiedział, że ma leczyć dzieci. To po co w ogóle w szpitalu siedział? - zastanawia się pani Magdalena. - Wszystko skończyło się dobrze, ale następnym razem, gdy ktoś przez taką postawę i ignorancję nie otrzyma pomocy na czas, może dojść do tragedii – komentuje.
Skończyło się na upomnieniu
Dyrektorka szpitala przyznaje, że taka sytuacja nie powinna się wydarzyć.
- To niedopuszczalne - mówi Marzanna Ossowska, dyrektor szpitala w Chełmnie. - To młody lekarz, zatrudniony od niedawna. Pełnił 2. lub 3. dyżur. Uznał, że skoro nie ma pediatrii [po odejściu lekarzy szpital zawiesił działalność oddziału dziecięcego - red.], odeśle matkę. Postąpił nieprawidłowo, to już się nie powtórzy - zapewnia.
Skończyło się na rozmowie dyscyplinującej. Innych konsekwencji wobec lekarza dyrektorka nie zamierza wyciągać.
- Obowiązują pewne zasady upominania pracowników. To była pierwsza taka sytuacja, więc lekarz dostał upomnienie - tłumaczy Ossowska.